Reklama

W wolnej chwili

Rezurekcja

Andriolli Michal, "Procesja rezurekcyjna", 1874 r./ polona.pl

Głównie to, co przed, ale i ona sama.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Najpierw w Niedzielę Palmową w ogłoszeniach prośby i groźby. Co dziwne dla mnie, sprawę Wielkiego Tygodnia i Triduum Sacrum proboszcz przeleciał jak kot po gorącej kaszy. – Co roku to samo – skwitował. Cały akcent położony na Rezurekcji, a właściwie tylko na karbidzie i strzelaniu.

– Ja wiem, że na chwałę Zmartwychwstałego, ale umiar we wszystkim musi być. Absolutnie nie strzelać z tej strony kościoła, gdzie stoją furmanki i konie. Muszę przypominać, że w tamtym roku Urbanikowi dyszel złamały i pokaleczyły nogi? Trzy, cztery wystrzały całkowicie wystarczą, a nie sto pięćdziesiąt. Psy o budę chcą się zabić ze strachu. Na plebanii kota nie było blisko tydzień. Ze 2 lata temu krowa urwała się z łańcucha i dopiero po południu znalazłem ją w łąkach, bo ktoś życzliwie rozpoznał i zawiadomił. O innych szkodach już nie wspomnę. To są przecież Boskie stworzenia i nie godzi się je na szwank narażać, bo my świętujemy. Jak zobaczę, że któryś strzela nie z puszki, a z konwi na mleko, ostrzegam, nie daruję. Zwyczaj zwyczajem, ale bez wariacji. Proszę rodziców, proszę strażaków, musimy to ucywilizować. Co roku o tym mówię i jak grochem o ścianę. Jeszcze raz proszę, uszanujmy zwierzęta, to Boskie stworzenia i bracia nasi, nie godzi się dla zwyczaju, pogańskiego, przypomnę, dodawać im cierpienia. Bardzo proszę, a jak nie, to niepoprawnych na ambonie publikował będę. Tak...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Stracił cały impet, drapał się po głowie i próbował sobie przypomnieć, co teraz, bo ta kwestia strzelania nadmiernie się rozrosła.

– A tak, liturgia Wielkiego Tygodnia, jak co roku. Rezurekcja o 6 rano. Strażaków proszę o godne zachowanie przy grobie Pańskim. Przećwiczcie przewracanie, żeby znowu nie było obrazy Boskiej. Jak poczuję od którego bimber, nie ręczę za siebie. Komendanci, proszę, zadbajcie o godną straż. W tamtym roku w jednym z zastępów – nie będę z litości mówił, w którym – tylko halabardy były trzeźwe.

Reklama

Nie bardzo wiedziałem, o co chodzi z tym przewracaniem strażaków i dlaczego mają to ćwiczyć. Pytam kościelnego. Patrzy z politowaniem, jakby tym swoim wzrokiem mówił, jak można nie wiedzieć rzeczy tak oczywistych, i jeszcze, z kim ja się muszę zadawać, razem. Jednak z wysokości swojego majestatu odpowiada:

– Przed Rezurekcją, jak proboszcz podchodzi z asystą do grobu i śpiewa, dawniej po łacinie brzmiało lepiej, Resurexit... coś tam, coś tam, to oni wtedy bach. I o to chodzi, żeby to zrobili, jak należy, o tak. Jak u konika polnego, nogi do przodu i na bok, ładnie. A w tamtym roku, jak głupie, ręce wyrzuca, na ludzi się kładzie, hełm się potoczył po posadzce. Wrzask się zrobił, kobiety wystraszył, ktoś tam oberwał niechcący. Pijane były i się przejęły. W tym roku będzie porządek, ustaliliśmy na sztabie, że przed Rezurekcją mój zastęp będzie miał wartę. Wszystko będzie, jak powinno być.

Nic z tego nie będzie. Komendanci oprotestowali ustalenia sztabu. Awantura w Wielki Poniedziałek w zakrystii. Proboszcz próbuje polubownie tłumaczyć.

– Nie możemy im się wtrącać, oni tak od lat ustalają między sobą, losują, żeby było sprawiedliwie.

Kościelny nie przyjmuje, głową kręci gwałtownie w proteście, czapką o blat kredensji trzaska.

– Ale ja już chłopakom powiedziałem. I co?

– Wielkie mi rzeczy. Nie denerwuj mnie. Powiesz, jak jest, i tyle.

– Co ja będę z gęby cholewę robił? Już my ćwiczyli. Jak teraz?

– Najpierw to ja ci muszę powiedzieć, że ja w ogóle nie pamiętam, żebyśmy na sztabie o tym mówili, organistę by trzeba zapytać. Ale, właśnie, jest zeszyt, to się sprawdzi.

– Mogło nie być zapisane, ale ustalone było. Nie mówiliśmy o grobie Pańskim?

– A, o grobie pewnie, ale że to twój zastęp ma przed Rezurekcją straż, to głowę daję, nie było. Tyś im pewnie naobiecywał, że załatwisz, i teraz ambaras. Nie mam racji?

Reklama

– Jak proboszcz może rzucać takie potwarze?

– Bo cię znam jak zły szeląg. Dobrze, sam im powiem, jak jest.

– Już bez łaski. Dzięki za takie wyrękowiny, sami to załatwimy. Niesprawiedliwość się jednak stała.

– Tak, nie widziała słońca, zagorzała od gorąca. Wiesz?

Proboszcz już odchodził, uznając sprawę za załatwioną, ale coś mu się u drzwi przypomniało, zawrócił.

– Słuchaj no. A co z twoimi postanowieniami postnymi? Co się tam kurzyło za kaplicą, jak szedłem do kościoła? Nie było cię w zakrystii, a jak przyszedłeś, toś chodził po ścianach, żebym nie poczuł machorki. Przyznaj się, ileś wytrzymał w tym roku?

Zaskoczony pan kościelny wykonuje dziwny taniec wokół własnej osi. Marszczy się, rękami macha, nie ma, widać, dobrej odpowiedzi albo walczy o to, czy się przyznać, czy udać zdziwionego i oburzonego. W końcu przybiera skruszoną minę i uderza się pięścią w piersi.

– Dotąd, naprawdę. Tylko mnie teściu rano zgniewał, a i moja też i nie wytrzymałem. A proboszcz wytrwał dotąd? Jak byłem wczoraj wieczorem z kluczami, to się telewizor świecił.

– Gospodyni włączyła. To moje postanowienie, a nie jej. Co jej zabronię, to mi wyjedzie. Aleś mądry.

– No nie wiem, nie wiem. Proboszcz tam na krześle siedział i się patrzył.

– To co, miałem oczy zamknąć, jak jadłem?

Przed Popielcem, jak widać, co roku na tej plebanii odbywa się prezentacja postanowień postnych. Dziwiło mnie to trochę wprawdzie, zakrawało na jakiś ekshibicjonizm, ale się nie wychylałem. Proboszcz, jakby wyczuwając moje wątpliwości, wyjaśnił, że to praktyka zbawienna i chodzi nie o chwalenie się, ale wzajemne wspieranie. Siedzimy więc wokół kuchennego stołu, pan kościelny, organista, proboszcz i ja. Gospodyni, pomimo namowy, jest nieprzejednana.

Reklama

– Co ja sobie postanowię, to moja sprawa i nic wam do tego.

Wychodzi. Żaden argument proboszcza nie trafia.

– Beznadziejny przypadek – podsumowuje, jak ona niknie już za drzwiami.

Następuje miniwykład proboszcza o naturze postanowień.

– Tu nie chodzi o żadną licytację czy też popisywanie się. Nie chodzi też, bynajmniej, o to, co kto potrafi, czy może i jaką silną ma wolę. Tu chodzi o Pana Boga, pokutę i pożytek, jaki z tych naszych postanowień. Radziłbym też nie mnożyć spraw, czasami w jednej trudno wytrwać, o czym przekonaliśmy się już wiele razy. Nie musi też być coś dodatkowego, ale np. coś mniej, z czym należało się już dawno rozstać. Kto pierwszy?

– Jak to kto? Proboszcz.

– Tak? No cóż. Pomyślało mi się, że w tym poście powinienem więcej uwagi poświęcić oficjum i adoracji. Jak co roku nie będę też oglądał telewizji, bo to złodziej czasu, a w to miejsce poodwiedzam chorych i poczytam coś mądrego do kazań. To tyle, bo moje wewnętrzne postanowienia to już zachowam in secreto.

Patrzą teraz na mnie. Mam mętlik w głowie. Proboszcz mnie ratuje.

– On jako nowicjusz to na końcu.

Kościelny mówi, że nie będzie palił papierosów, a pieniądze z tego do skarbonki św. Antoniego dla biednych. Proboszcz wydaje się zdegustowany.

– I tyle?

– Sam proboszcz mówił, żeby nie mnożyć.

– Dodaj choć solidne wykonywanie obowiązków.

Pan kościelny się obruszył.

– To ja ustalam dla siebie czy też proboszcz mi będzie dyktował?

– Dobrze, już dobrze.

Pan organista coś o alkoholu, żonie i dzieciach. Nie bardzo dokładnie żeśmy wysłyszeli, bo się zrobiło zamieszanie. Ktoś przybiegł z wiadomością, że wypadek przy kościele, na skrzyżowaniu, i wszyscyśmy pobiegli.

– Oleje weź z zakrystii.

Krzyczał do mnie proboszcz. Mimo wieku był najszybszy. Zanim pogotowie, zanim milicja, sprawa postanowień zeszła z uwagi. Dzisiaj, właśnie z tego powodu, kościelny handryczy się z proboszczem.

Reklama

– I co? Już teraz będziesz ćmił przez Wielki Tydzień?

– A skąd? Jednorazowy wypadek. Usprawiedliwiony.

– Akurat. Paczkę papierosów oddawaj. I dołóż do puszki.

– Proboszcz też powinien.

– Masz go. Dobra. Załóż za mnie, oddam ci, jak przyjdziesz z kluczami.

Kalendarium Wielkiego Tygodnia jest bogate. We wtorek jeszcze spowiedź rekolekcyjna w sąsiedniej parafii. Proboszcz utyskuje.

– Gdzie to robić w takim czasie, kto to widział? Nowy jest, doświadczenia brak.

W Wielką Środę zaczynamy budowę grobu Pańskiego. Oczywiście, nie obejdzie się bez sprzeczki z panem kościelnym, jak o sobie mówi, dyrektorem obiektu sakralnego. Aż nam szczęki opadły, jak to usłyszeliśmy. Ciekawe, skąd on to wziął.

– Zawsze figura była tu, na brzegu. Jak zmartwychwstanie z tych czeluści?

– Panie Janie, dyrektorze z własnej nominacji, to zbędne zmartwienie. Pan Jezus sobie poradzi. Napisane jest, że to była grota wykuta w skale.

– Grota nie grota, ale zawsze był tu, na brzegu, i tak powinno być. Jak to tak, trzeba się wypiąć, żeby zobaczyć.

– Niekoniecznie, wystarczy uklęknąć.

Perswazją nic nie wskóraliśmy, przyprowadza proboszcza.

– Niech zobaczy, gdzie Go tam położyli. Jak On stamtąd zmartwychwstanie?

– Dałbyś już spokój. Ty myślisz, że co? Nogę tylko przełoży i już, tak? Ciemnicę mamy robić, o tym pomyśl, a im się nie wtrącaj.

– Ale to do mnie potem ludzie przychodzą z pretensjami.

– To ich odsyłaj do mnie i już. Odpowiedzialny się znalazł. Czasami to ja mam przy tobie takie wrażenie, że jestem w tej parafii właściwie zbędny.

Ustalenia na sztabie były takie, że grób to my, czyli panna Róża, młodzież i wikary, a ciemnica – pan organista, pan kościelny i proboszcz. Tego się trzymamy, bo już się pojawiły zakusy, że skoro mamy materiały i w ogóle zapał, to może byśmy pomogli albo najlepiej – sami zadbali. I takie tam podchody. Byliśmy nieugięci. U nas składnie, spokojnie pod dowództwem panny Róży, w kaplicy obok – głośno i nieprzyjemnie. Słychać, że są na etapie prac koncepcyjnych. Dyskutują głośno, co raz to któryś z panów wychodzi i za chwilę wraca bądź zostaje przywołany. Widać, że idzie im opornie, ale są ambitni. Zasłonili przeszklone drzwi płachtą, żebyśmy nie podglądali. Od Wielkiego Czwartku ruch się wzmaga niepomiernie. Kończymy grób, zaczynają się próby i brakuje salek. Zakrystia, kancelaria też musiały przyjąć próbujących. Na głównej sali próbuje orkiestra, to ma być ich debiut w parafii. Próbują intensywnie. Proboszcz gra na basie, bo jeszcze nie przyjechał trębacz z pracy. Nie bardzo im idzie.

Reklama

– Najpierw weź głosami. Klarnety nie trzymają tempa – mówi organiście i wychodzi do innych grup.

– Lubię taki ruch przy kościele. Mogłoby tak cały rok.

Chwali się gospodyni.

– Ja mniej. Zanieśli całą podłogę w kancelarii, a było już posprzątane na święta.

W zakrystii ćwiczymy Pasję Janową na Wielki Piątek, a jeszcze asysta i schola. Nerwowo. Kościelny przygotowuje do wieczornej liturgii. Proboszcz wpada i od razu temperatura wzrasta.

– Gdzie stawiasz te krzesła? Wyżej. Nie mogę się już tak schylać, klękać, a potem wstawać i do następnego. Kogo mamy w tym roku do mandatum?

– Sołtysów z tej strony kościoła. I wykonuje ręką gest nieokreślony, ale chyba dla proboszcza czytelny.

– Pomożesz mi przy obmyciu nóg – rzuca do mnie. – I nie wymiguj się scholą, same muszą sobie dać radę.

– Co miałbym robić? Ministrant miskę trzyma, a drugi ręcznik. Za ciasno będzie.

– Ja będę polewał, a ty całujesz i wycierasz. Co tak patrzysz, jakbym ci krzywdę zrobił? Jak nie chcesz całować, to tylko wycieraj. Czasami tam któremuś starszemu skarpetę trzeba pomóc założyć czy but. Ja sam to się usapię, upocę, jak potem odprawiać. Postanowione.

Reklama

Liturgia Wielkiego Czwartku ma swoje misterium, swoją tajemnicę i niezwykły nastrój. Rozpoczyna wydarzenie, które trwa do Rezurekcji. Trwa, czyli dokonuje się nieprzerwanie, Triduum Sacrum, niezwykły, jedyny czas w ciągu roku. Codziennie jest kolejna odsłona dramatu, ma nas pociągać, ogarniać, chce nas unieść jak wzbierająca woda, przez mękę, grób, aż do zwycięstwa zmartwychwstania.

– Nie zmarnować tego czasu, nie uronić nic z tego bogactwa łaski. Nasz Pan jest szczodrym dawcą, hojnym w obdarowaniu. To tylko od nas zależy, od naszej uwagi i uważności, ile potrafimy wziąć. A tyle nam potrzeba i w naszych sercach, i w rodzinach, domach, parafii, a i w ojczyźnie całej, a przez nią i w świecie.

Proboszcz mówi łagodnym głosem o tajemnicy Ostatniej Wieczerzy i ustanowieniu dwóch sakramentów, i o tym, co ten czas otwiera i dokąd prowadzi. W ogłoszeniach już głos buńczuczny, niecierpliwy, bo też uwag porządkowych sporo.

– Spowiedź. Co roku to samo. Mało razy mówiłem: nie odkładać na koniec, bo nie będzie gdzie się wyspowiadać? I co? Dopiero co były rekolekcje, 2 dni spowiedzi. Tygodnia, no dwóch może, tak, dwóch bez mała, nie da się wytrzymać? Ja wiem, że przyjeżdżacie z pracy, internatów i skąd tam nie bądź, ale nas jest tylko dwóch, a roboty w tym czasie huk. Jedyna możliwość to nocne czuwania z piątku na sobotę i z soboty na niedzielę. W pierwszą noc wikary jest do drugiej, ja potem, a w sobotę odwrotnie. Program czuwania ustalony, panowie śpiewacy prowadzą i zelatorki. W piątek zaczynamy Gorzkimi żalami, wszystkie trzy części, i tak dalej. Na Rezurekcję szykuje się niespodzianka. Tyle powiem, więcej nie mogę.

I dożyliśmy Rezurekcji, choć to momentami nie było wcale oczywiste. Strażacy pięknie się poprzewracali, bez urazów, a ze sporym hałasem. I o to szło. Asysta barwna, zapaski, czepce, kolorowe wstęgi, sztandary i feretrony. Orkiestra grała, jak Pan Bóg pozwolił, więcej w tym było zapału niż umiejętności. Okazało się, że nigdy nie ćwiczyli w marszu, a zawsze na krzesełkach, a to trochę inna umiejętność. Nieważne – i tak robili wrażenie i byli podziwiani. Pierwszy raz. Dla tych, co nie wiedzieli, to była ta zapowiadana niespodzianka. Śpiew potężny, prawie równy wystrzałom. Tu widać naocznie, że zdarzyło się coś kosmicznego. Zmartwychwstanie, śmierć pokonana, a my wszyscy mamy w tym udział. Jak o czymś takim mówić cicho? Nie da się. Strzelano tak, że aż proboszcz z monstrancją podskoczył parę razy.

Reklama

– Ledwom się powstrzymywał, i to ze względu na Pana Jezusa. Ale na przyszły rok, jak Pan Bóg pozwoli dożyć, zrobimy inaczej. Ty będziesz szedł w procesji, a ja się zaczaję i dam im strzelanie.

Ptaki, szczególnie kawki, których akurat proboszczowi nie żal wcale, psy, koty, a i krety, myszy i inna drobnica pochowały się w sobie wiadomym miejscu. Jakiś mocno spóźniony wystrzał przerwał podziękowania proboszcza na koniec liturgii. O dziwo nie zdenerwował się, uśmiechnął nawet.

– Któryś piroman zaspał – skwitował tylko.

Podziel się:

Oceń:

2024-03-26 12:47

[ TEMATY ]

Wybrane dla Ciebie

Między Ranczem a U Pana Boga za piecem

Więcej ...

Święty lekarz

Niedziela rzeszowska 6/2018, str. VII

Św. Józef Moscati

Archiwum

Św. Józef Moscati

Więcej ...

Czego uczy nas świętość Jana Pawła II? Msza św. z okazji obchodów 10. rocznicy kanonizacji papieża

2024-04-27 17:55

@VaticanNewsPL

Odważny, zdecydowany, konsekwentny, człowiek pokoju, obrońca rodziny, godności każdego ludzkiego życia, prawdziwy i szczery przyjaciel młodych oraz wielka pobożność Maryjna - tak scharakteryzował św. Jana Pawła II kard. Angelo Comastri. Emerytowany archiprezbiter bazyliki watykańskiej w homilii podczas Mszy św. w Bazylice św. Piotra z okazji obchodów 10. rocznicy kanonizacji papieża Polaka starał się odpowiedzieć na pytanie: Czego uczy nas świętość Jana Pawła II - niezwykłego ucznia Jezusa w XX wieku?

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Kard. Stanisław Dziwisz kończy 85 lat

Kościół

Kard. Stanisław Dziwisz kończy 85 lat

Giuseppe Moscati – lekarz, który leczył miłością

Święci i błogosławieni

Giuseppe Moscati – lekarz, który leczył miłością

Prośmy Pana Boga, aby pomnażał naszą wiarę

Wiara

Prośmy Pana Boga, aby pomnażał naszą wiarę

Oświadczenie diecezji warszawsko-praskiej ws. księdza...

Kościół

Oświadczenie diecezji warszawsko-praskiej ws. księdza...

Maryjo ratuj! Ogólnopolskie spotkanie Wojowników Maryi w...

Kościół

Maryjo ratuj! Ogólnopolskie spotkanie Wojowników Maryi w...

Sosnowiec: bp Artur Ważny – nowym biskupem sosnowieckim

Kościół

Sosnowiec: bp Artur Ważny – nowym biskupem sosnowieckim

Matka Boża Dobrej Rady

Wiara

Matka Boża Dobrej Rady

Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec

Kościół

Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec

Legenda św. Jerzego

Święci i błogosławieni

Legenda św. Jerzego