Na początku kwietnia Polską wstrząsneło brutalne wykorzystanie dwóch nastolatek przez dorosłych mężczyzn. Wielu z nas zadało sobie wtedy pytanie: jak chronić najmłodszych i co robić, żeby nasze dzieci były bezpieczniejsze? Co możemy zmienić w naszym życiu, by nie były pozostawione same z rzeczywistością, której często nie rozumieją i która może je po prostu przerastać?
Wielu rodziców mówi wprost: boję się o moje dziecko, że się pogubi, że nie dam rady go ochronić. To zrozumiałe. Świat potrafi być nieprzewidywalny, a nasze dzieci wydają się w nim kruche, zagubione – czasem zbyt ufne. Tymczasem trzeba wyraźnie powiedzieć, że lęk nie jest dobrym doradcą i bardzo często zniekształca obraz rzeczywistości. Prowadzi nas do reakcji zbyt impulsywnych, sztywnych zakazów albo przeciwnie – do wycofania. Rodzice żyjący w stałym lęku tracą zdolność jasnego myślenia, odważnego towarzyszenia i stawiania mądrych granic. Zamiast dodawać dziecku siły nieświadomie przekazują mu sygnał: świat jest niebezpieczny, nie dasz sobie rady. Nie ufaj nikomu. Lęk działa jak echo i rezonuje między pokoleniami. Dziecko wychowane w atmosferze lęku często samo zaczyna się bać życia, wolności i odpowiedzialności, a jednocześnie, paradoksalnie, może szukać ekstremalnych doświadczeń, by ten lęk zagłuszyć.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Czego potrzebujemy?
Reklama
Potrzebujemy dziś odwagi i obecności. Nie kontroli z natarczywymi pytaniami, nie paniki, ale świadomego, spokojnego bycia przy dziecku. Potrzebujemy zadać sobie pytanie: co mogę zrobić, by moje dziecko potrafiło powiedzieć „nie”? Co mogę zrobić, by nie musiało wchodzić w sytuacje, które je przerastają? Czy ufa mi wystarczająco, by przyjść do mnie z najtrudniejszymi sprawami?
Odwaga nie polega na tym, że się nie boimy. Odwaga to gotowość, by porozmawiać, choć temat jest trudny. By posłuchać, chociaż może zaboleć. By spojrzeć dziecku w oczy i powiedzieć: wierzę w ciebie. Wiem, że jesteś mądry(-a). Jestem tu, gdybyś potrzebował(a) wsparcia. Masz prawo odmówić, masz prawo się wycofać. Twoje „nie” ma wartość. Możesz na mnie liczyć.
Tylko w relacji, która daje dziecku poczucie bezpieczeństwa, rodzi się przestrzeń na mądre decyzje oparte nie na przymusie, lecz na wolności i odpowiedzialnym podejmowaniu decyzji. Potrzebujemy więc konkretnego czasu na inwestowanie w relacje z naszymi najmłodszymi i dorastającymi nastolatkami.
Czy jednak znajdujemy wystarczająco dużo czasu na rozmowy, wspólne spędzanie czasu, śmiech albo gotowanie? Czy po prostu na bycie obok siebie, ale w próbie zrozumienia tego, co przeżywają nasze dzieci w ich świecie emocji?
Reklama
Podczas rozmów z nastolatkami widzę, że wielu z nich przeżywa głęboki „głód” prawdziwych relacji. Choć z zewnątrz wydają się niezależni, w rzeczywistości wołają o kontakt, pragną być zauważeni. Potrzebują czuć, że ich życie ma sens, że ma znaczenie, nawet jeśli nie wszystko potrafią przewidzieć i zrozumieć. I w tym miejscu rodzice, dziadkowie oraz nauczyciele odgrywają bardzo ważną rolę, ponieważ mogą stać się pierwszymi „drogowskazami” sensownego życia – nie przez słowa, lecz przez sposób, w jaki sami je przeżywają.
Emocjonalna dostępność
Dziecko nie potrzebuje perfekcyjnego rodzica. Ono potrzebuje autentycznego dorosłego, który mimo lęku czy zmęczenia nie ucieka od relacji, nie zamyka się w telefonie czy obowiązkach, ale pozostaje dostępny emocjonalnie. Młody człowiek, który obserwuje dorosłego podejmującego decyzje z odpowiedzialnością i odwagą, nawet w niepewności, uczy się, że życie ma wartość, że trud i codzienne zmęczenie nie wykluczają miłości, a granice nie pozbawiają wolności.
Zamiast więc pytać, jak uchronić dziecko przed światem, warto się zastanowić: co mogę w sobie zmienić, by moje dziecko zobaczyło we mnie człowieka, który szuka sensu mimo chaosu, niepewności dnia lub nieprzewidywalnych trudnych sytuacji? Bo dzieci, nawet nastolatki, które często wszystko kwestionują, bardzo potrzebują dorosłych, których warto naśladować. Nie idealnych, lecz obecnych. Takich, którzy w chwili kryzysu potrafią powiedzieć: nie wiem wszystkiego i jestem z tobą. Jesteś dla mnie ważny(-a). Kocham cię mimo...
To właśnie ta obecność, to „bycie z”, nie „nad”, może stać się dla dziecka bezpiecznym fundamentem. Jeśli młody człowiek doświadczy, że jego emocje są widziane, jego pytania nie są głupie, a błędy nie kończą relacji, znacznie rzadziej będzie szukał potwierdzenia swojej wartości w ryzykownych kontaktach czy środowiskach.
Nasza obecność w życiu dziecka
Reklama
Do dziś pamiętam czas wyjątkowo trudnej choroby córki oraz moje „niezdrowe” przekonanie i poczucie winy, że nie udało mi się jej uchronić przed chorobą. Kiedy odkryłam, że nie mam możliwości ochronić moich dzieci przed każdym niebezpieczeństwem, postanowiłam „wyposażyć” je we wszystkie możliwe wartości, by umiały „walczyć” o swoje życie jako młodzi odpowiedzialni ludzie, którzy znają swoją wartość. Z tego powodu warto pamiętać, że nasza obecność w życiu najmłodszych jest bardzo ważna, ponieważ czasem dziecko nie mówi o rzeczach trudnych, których doświadcza, ale „obecny” rodzic zauważy, gdy dzieje się coś niewłaściwego. Chodzi tu nie o rodzicielską czujność opartą na podejrzliwości czy kontrolowaniu każdego ruchu, ale o uważność, która płynie z umiejętności patrzenia sercem, nie tylko oczami.
Taka obecność to coś więcej niż wspólny czas, to jakość bycia, która mówi: widzę cię, jesteś dla mnie ważny(-a). I właśnie w takiej przestrzeni dziecko może odważyć się przyznać do błędu, zapytać o sprawy trudne albo powiedzieć, że czegoś nie rozumie. Tylko wtedy mamy szansę naprawdę mu towarzyszyć, zanim będzie za późno.
W świecie pełnym presji i bodźców nasza konsekwentna obecność może być jak latarnia. I nawet jeśli dziecko na chwilę się oddali, to światło wskazuje mu drogę powrotu.
Tragedii z początku kwietnia nie da się cofnąć, ale możemy zadbać o to, by inne dzieci nie musiały przechodzić przez coś podobnego. Trzeba przestać się bać, że ich nie ochronimy, i zacząć działać. Być tymi, którzy nie tylko stawiają granice, ale przede wszystkim kochają mądrze i odpowiedzialnie.
Autorka jest certyfikowanym edukatorem Pozytywnej Dyscypliny.